Z Andrzejem Małkiem cz. I

Z Andrzejem Małkiem w jego domu w Bielsku-Białej 30 września 2019

rozmawiają Bayan Zbigniew Sokalski i Bogusław Nowakowski

część I

AM: Przed studiami mieszkałem w Częstochowie. Trochę na nartach jeździłem w najbliższej okolicy, pierwszy raz z nasypu toru tramwajowego, później też w Olsztynie koło Częstochowy. Za początek uprawiania narciarstwa zjazdowego uważam jednak dopiero rok 1959, kiedy Rodzice zabrali mnie ze sobą do Mikuszowic Śląskich do FWP Bajka. Pamiętam wtedy mój pierwszy zjazd nartostradą z Szyndzielni przy gęstym opadzie śniegu i bez gogli.

Mój pierwszy kontakt z AKNem był w akademiku “Trójniak” w Gliwicach na Rynku nr 18. Gdy ktoś walnął butem narciarskim, wyleciał kafel z pieca. Ja, młody student, mieszkałem za ścianą, kiedy obok odbywały się “bardzo ważne” zebrania AKNu. Gdy piec wybuchnął, słysząc wrzask pana kierownika akademika natychmiast wybiegłem ze swojego pokoju. W pokoju obok zobaczyłem wszystkich na czarno. To mnie bardzo zafrapowało i zainteresowało. Nie wiem, kto był na tym zebraniu, ale wdziałem czarnych Bayana i   “Korka” czyli Adama Korczowskiego.

ZS: Pamiętam z tego zdarzenia jeszcze Baśkę Pundyk, Kaczora oraz Bruna Gabrysia.

AM: Wszyscy wyglądali jak murzyni – czarni i widać było tylko białe zęby. W pokojach były stare poniemieckie piece, które się rozlatywały. My, jako studenci mieliśmy obowiązek palenia. Paliliśmy na maksa i piec był tak rozgrzany, miał takie nadciśnienie, że w każdej chwili mógł wybuchnąć. Wtedy jeszcze nie dostąpiłem zaszczytu bycia w AKN, ale już za 2 tygodnie byłem na zebraniu.

Później pamiętam zebranie w akademiku “Rzepicha” przed zawodami Kryterium I-szego Śniegu na Stożku. Bogusia Kogut, późniejsza żona Stasia Kozielskiego, była po Basi Pundyk  klubową sekretarką i jeszcze jedna miła koleżanka z Bielska – sędzina Ewa Chudowicz, bo dziewczyny były sędziami na zawodach, stwierdziły, że najlepiej wziąć ze studium wojskowego bębny z kablami telefonicznymi do telefonów “na korbkę”. Ściągnęliśmy ten sprzęt na zawody. Byli wtedy z nami między innymi Jurek Bortliczek  i Jurek Jakubiec – obaj z Bielska. Potem pociągiem osobowym 2- ej klasy z przesiadką w Katowicach dojechaliśmy do Wisły Głębce – wszyscy na podrobionych przez  póżniejszych  sędziów Franka Kozioła i Jurka Filaka biletach PKP. Powód: brak środków finansowych.

1970 Górny Szczyrk- zawody nad restauracją “Myśliwska”

Tej zimy w marcu były Mistrzostwa Wyższych Szkół technicznych w Szczyrku, gdzie ta sama ekipa sędziowska  powiększona o Joannę Biederman /obecnie Małek/, Andrzeja Łukasika i Teresę Kasztan  /Pękala/ – wszyscy z Bytomia ściągnięci do AKN-u przez “Węcława”  Andrzeja  Węcławka  z pociągu relacji Bytom Gliwice – zrobiła w ocenie Pana magistra Drożdża, przewodniczącego komisji sędziowskiej ZG PZN,  bardzo dobre pod względem sportowym i organizacyjnym, jak na amatorów,  zawody w narciarstwie alpejskim. Ta  ocena podsunęła mi myśl, że może by tak zrobić  Mistrzostwa Polski AKN-ów, bo Akn-ów  już wtedy było kilka. Ale z kim? Wykorzystując wpływy Pana Drożdza i znajomość z moim kolegą z roku Adamem Skalskim (studiowałem na Wydziale Automatyki  Politechniki Śląskiej) zorganizowałem kursy sędziów narciarskich. Jeden z nich był na Szyndzielni, i w ciągu jednego roku kalendarzowego mieliśmy w Gliwicach zaplecze sędziowskie. O tych wszystkich imprezach opowiem innym razem, bo to temat rzeka, a niektóre z nich pamiętam mimo upływu prawie 50 –ciu lat bardzo szczegółowo.

1969 – Na Koziej Hali

Dzięki zdjęciu Bajana z kursu pomocnika instruktora na Koziej Hali z 1969 roku  udało mi się uzupełnić moją dokumentację instruktorską w PZN, która ponoć zaginęła podczas przenosin siedziby PZN w Krakowie. Stopień instruktora robiłem później w roku 1972 w Szczyrku, na kursie instruktorskim, na którym delegatem był Kazio Wyszata, Tadkowie: Żaba i Koterbski /obaj nie żyją już/ byli w kadrze, a ja ten kurs organizowałem i byłem jego uczestnikiem. Mamy zdjęcie, które robił i ma w swoich archiwach Andrzej Ostrowski, na Skrzycznem, na byłym Rozwidleniu. Z przeciwległego pagórka Andrzej wykonał doskonałe ujęcie, scyfryzował go kilka lat temu Włodek Kołaczkowski, a ja rozpoznałem na nim siebie i Stasia Drzymałę.

Powstała Federacja Akademickich Kubów Narciarskich. Ponieważ “czapę” nad nią mieli dyrektorzy studenckiego biura podróży “Almatur”, stworzyły się możliwości jeżdżenia i do Francji, i do innych krajów “zaprzyjaźnionego obozu”. Byliśmy na Kaukazie, w Czechosłowacji, w Rumunii, w Bułgarii.

ZS: Wyjazdy były oczywiście pilotowane przez “funkcjonariuszy”. Na nasz wyjazd na wymianę z klubem francuskim był pilotowany przez wice sekretarza partii na Politechnice, który z nami pojechał. W tamtym czasie nie myślałem, że może ktoś nas obserwować i śledzić, a potem sporządza z tego raporty.

AM: W 1975 roku, będąc na aknowskim “Obozie Bananów”, Jacek Studencki, mając informacje od swojego ojca, bardzo wszechstronnego, ustosunkowanego i mądrego człowieka /xywa “Napoleon”/ , mówił, że działania władz zmierzają do tego, by studentów odciągnąć od polityki i żeby zajęli się takimi “głupotami” jak konie, narty, żagle. Dla rządzących te działalności to była “głupota”. Wtedy zrozumiałem  dlaczego tak silnie wspierano politycznie, organizacyjnie i finansowo rozwój turystyki,  w tym narciarstwa. Ale o tym jak powstała federacja Akademickich Klubów Narciarskich, którą  niejako stworzyłem i przez pięć lat byłem prezesem, opowiem bez podtekstów politycznych następnym razem, a może opiszę i poślę Bogusiowi na emailu w listopadzie tego roku ze Szczyrbskigo Plesa lub Jasnej.

Jak patrzę na nas z perspektywy lat, to w zasadzie nie zmieniliśmy się. Widzę w żywych wspomnieniach Marysię Suchanek (Stanisławską), Grażynę Rzewniś, już niestety nieżyjącą, i Zosię Zadorożną (Ostrowską), jak byliśmy pod Chopokiem i zjeżdżaliśmy we wszystkich 4 żlebach Lukowej na stronę północną. Ja zjeżdżałem pierwszy i z dołu patrzyłem na dziewczyny, jak robiły króciutkie skręty na bardzo dużej stromiźnie. Tak dziś widzę tę samą Marysię Stanisławską, jak robi skręty na Beskid Sport Arena i podobnie jak patrzyłem na Zośkę, gdy jeszcze mieszkała w Polsce. Te skręty im wychodziły identycznie, tak doskonale, precyzyjnie miały i mają je wypracowane. Podobnie Grażynę Rzewiniś jeszcze dziś widzę w wyobraźni, z jej charakterystycznym króciutkim dynamicznym skrętem, przypominającym dynamikę śmigu hamującego wg Bajana. Cóż  za kunszt Bajanie!!!!

BN: Przypomnę Ci jak, będąc na obozie w Brncalowej Chacie, na którym też była Grażyna, w lecie 1978 roku razem wchodziliśmy w żleb pod przełęczą Baranie Rogi z nartami na plecach. Było już bardzo stromo i trudno było iść. Weszliśmy jednak, aż pod górną skałę, by być pewnym, że zjechaliśmy z najwyższego dostępnego miejsca. 

AM: Później na Baranich Rogach byłem z Bielskim klubem PTTK w 2011 roku w kwietniu. Gdy weszliśmy i potem zjeżdżali, wszyscy byli pod wrażaniem tej ekspozycji. W lecie oczywiście to inaczej wyglądało, ale stromizna i tak robiła wrażenie tylko zagrożenie lawinowe było diametralnie inne.

Narciarstwo się zmienia i będzie się zmieniało. Jest rozwój nart, jako środka komunikacji, rozwój techniki i terenów narciarskich. Jest zmiana w przygotowaniu śniegu i wszystkich okoliczności, jak je nazywam  okołonarciarskich, ale ludzie pozostają sobą. Żyję wspomnieniami, bo AKN był i jest dalej dla mnie wszystkim. 50-lecie AKN Firn Gliwice przeżywałem, i dalej przeżywam, mocno i cały czas mam rozterki oraz niedosyt. Brakowało mi wielu ludzi i nie dało się pewnych wspomnień przywołać. Gdybyśmy wymieniali zdania i przypominali zdarzenia, jak ty  Bogusiu  przypomniałeś Brncalową, a ja żleby Lukowej, być może Marysia i Zośka przypomniałyby, jak po pierwszym przejeździe na Kryterium Ostatniego Śniegu na Kasprowym razem piły z jednej menażki prawie 2 litry stopionego śniegu. Taki miały stres i wysiłek przed II-gim przejazdem na Beskidzie. A może błękit i temperatura …….??? Na podobnej zasadzie inni ludzie rzucaliby wspomnienia, które oddawałyby tamtą atmosferę. Może przywołalibyśmy z Kanady  spaloną na maksa, z  bąblami, twarz Gosi Pakońskiej (Lipowskiej), czy Eli Czorek, które  sędziowały i stały mierząc stoperami czas przejazdu kilka godzin  na mecie.

  

wyniki Kryterium Ostatniego Śniegu