Bogusław Nowakowski

Skąd taka popularność narciarstwa w Gliwicach, w odróżnieniu od innych Śląskich miast? Skąd ten fenomen?

Długi czas, mogę powiedzieć, że nawet przez cały okres mojego 40-letniego uprawiania narciarstwa,  ta sprawa, ten efekt był dla mnie zagadką. Jakiś czas temu, razem ze znajomymi z Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej, planowaliśmy nawet jakiś rodzaj badań na ten temat. Ostatecznie stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, gdy tę zagadkę spróbuję rozwiązać samodzielnie. Dane do badań postanowiłem zbierać, prowadząc rozmowy ze znajomymi sobie osobami, które były, w mojej pamięci, animatorami gliwickiego ruchu narciarskiego.

Rozpocząłem od umówienia się na spotkanie z długoletnim Kierownikiem Studium Wychowania Fizycznego Politechniki Śląskiej mgr Stanisławem Grymowiczem, którego z czasów mojej studenckiej działalności w Akademickim Klubie Narciarskim FIRN i sekcji narciarskiej AZS, pamiętam jako osobę bardzo narciarstwu i mnie osobiście sprzyjającą. Po roku 2000, pan Stanisław Grymowicz był już starszym panem, jednak bardzo dobrze i serdecznie mnie pamiętającym. Spotkanie, na które przywiozłem go swoim samochodem, odbywało się u mnie w domu. Długo i miło rozmawialiśmy, dostałem od niego w prezencie pamiątkowe wydawnictwo z osobistą dedykacją, wspominaliśmy dawne zdarzenia i ludzi. Ponieważ wyraźna odpowiedź na postawione pytanie, dlaczego jako animator studenckiego sportu, wspierał narciarzy, nie pojawiała się, zapytałem o to wprost. Otrzymałem odpowiedź, która mnie zupełnie nie satysfakcjonowała. Jako Kierownik Studium WF, pan Stanisław wspierał przede wszystkim naszą studencką aktywność, nasz zapał i poświęcenie.  A, że było to narciarstwo – no cóż, dlaczego nie? Wydawało mi się, że utknąłem już na samym początku. Ponieważ nie mogłem, ze względu na menu spotkania, odwieźć mojego gościa do domu, pan Stanisław zaproponował, że chętnie wróci tramwajem. Odprowadzałem go na nieodległy przystanek w towarzystwie moich dwóch psów, z których jeden kilka tygodni wcześniej trafił do naszej rodziny. Starszy pies długo już nami mieszkał, miał swoje ulubione zabawy, a znajda-młodszy dopiero się w nowym środowisku domowił. Na naszym spacerze, w małym parku-skwerze, pies starszy domagał się zabawy w wypracowanym przez lata stylu – młodszy przyglądał się i podchwytywał z niej to, co wydawało mu się najciekawsze i najmilsze.

Wtedy zrozumiałem, że znalazłem odpowiedź, której szukałem. Rozpoczynając swoją przygodę z nartami, spotkałem osoby, które narty pokazały mi we wspaniały, bardzo atrakcyjny dla mnie sposób. Wzorowałem się na nich, jeździłem razem nimi, przyjaźniłem się. Szedłem w te aspekty narciarstwa, które wydawały mi się ciekawe i pociągające – przede wszystkim w narciarstwo sportowe, które najpierw uprawiałem wzorując się na starszych od siebie. Potem z przyjaciółmi rówieśnikami odkrywaliśmy wspaniały świat ciągle zmieniającej się techniki zawodniczej. Później, jako trenerzy staraliśmy się przekazać dobre narciarskie doświadczenia nowemu pokoleniu naszych dzieci. Ot, i cała tajemnica! Gdyby nie Zdzisław Dziędzielewicz i jego koledzy, gdyby nie Gliwicki Klub Narciarski, AKN FIRN, gdyby nie ci, którzy pokazali mi narciarstwo w ciekawy sposób, nie byłbym jednym z nich, a dalej nie było by tak wielu innych, wspaniałych, gliwickich narciarzy kolejnego pokolenia.

Dodaj komentarz