Janusz Lisowski – Trudne początki gliwickiego narciarstwa

Ludność, która zasiedliła poniemieckie Gliwice wywodziła się w dużym stopniu z południowo-wschodnich Kresów Rzeczypospolitej, skąd została wypędzona po wojnie.W tamtych stronach były warunki do uprawiania narciarstwa i była tradycja jego uprawiania – na wzniesieniach wokół Lwowa, w Bieszczadach Wschodnich, Gorganach, czy Czarnohorze.

Wielu ludzi którzy znaleźli się w Gliwicach z narciarstwem było zaznajomionych i nadal chcieli je uprawiać, i wdrażać do niego swoje dzieci oraz przekazywać swoją pasję i umiejętności przyjaciołom i znajomym.

Młodzież uprawiała narciarstwo „alpejskie” na zboczach schodzących od Sikornika do strumienia Ostropka płynącego opodal, oraz na nasypie mostu starej autostrady (DK 88) w okolicy Kłodnicy. Później jeździło się pociągiem do Bielska, tramwajem pod Szyndzielnię, kolejką na górę, stamtąd spacer pod Klimczok i zjazd polanami do Szczyrku – względnie – z Bielska autobusem do Szczyrku, gdzie w połowie lat 50-tych uruchomiono jednoosobowy wyciąg  krzesełkowy na Jaworzynę.

O ratrakach nikt jeszcze wtedy nie słyszał. Trasy były rozjeżdżane przez narciarzy, a przed zawodami na FISie żołnierzom ubierano narty i kazano udeptywać trasę.

Wyprawy do Zakopanego, gdzie można było zjeżdżać z Gubałówki i z Kasprowego, czy w Kotle, gdzie był wyciąg saniowy ciągnięty liną – były nieczęste. Pamiętam wyjazd do Zakopanego na Wielkanoc 1947r. Przejazd odbywał się ciężarowym Fordem z demobilu wyposażonym w drewniane ławki. Na Obidowej zostaliśmy zatrzymani przez partyzantów, wylegitymowani i kilku posiadaczy czerwonych książeczek już nie pojechało dalej z nami.

W szkole średniej w latach 1948-52 bywałem na obozach harcerskich w Szczyrku, gdzie jeździło się na nartach na polanie powyżej dawnego dworca autobusowego. W czasie studenckich ferii zimowych popularne były koleżeńskie wyjazdy do Szczyrku, a nawet na Halę Gąsienicową, gdzie już był jednoosobowy wyciąg krzesełkowy w Kotle. Niedzielne wyjazdy narciarskie organizował dla pracowników Politechniki prof. Tadeusz Pukas i czasem udawało się z nim zabrać także innym. Od lat 60-tych narciarze obdzwaniali znajomych pracujących w biurach projektowych, instytutach, na Politechnice, czy w kopalniach z zapytaniem, dokąd będzie wyjazd w niedzielę autobusem zakładowym i czy można się dopisać „jako członek rodziny”.

Gliwicki Klub Narciarski przy PTTK (zał. ??    r) skupiał aktywnych narciarzy i instruktorów. Organizował co roku, w styczniu, dla swoich członków tzw. „rozjeżdżanie” w Szczyrku. Była to impreza towarzyska połączona z podszkalaniem chętnych, wspólnym jeżdżeniem, a wieczorem – tańcami. Uczestniczyło w nim zwykle 30-40 osób, w tym instruktorzy: Zbyszek Domański, Leszek Bulkowski, Andrzej Korczak, Leszek Zajączkowski.

Członkowie Gliwickiego Klubu Narciarskiego zaczęli organizować pierwsze na Śląsku amatorskie zawody – Mistrzostwa Gliwic. Później dołączyły inne miasta ze swoimi mistrzostwami. Wielu gliwickich narciarzy startowało nie tylko na Mistrzostwach Gliwic ale również na Mistrzostwach innych  miast, często zajmując bardzo dobre lokaty: Lidka Zamojska, Staszek Dyakowski, Ala Siomkajło, Boguś Nowakowski, Zbyszek Doros, Krzysztof Gosiewski i wielu innych.

W połowie lat 70-tych, Andrzej Śnieżek utworzył Narciarski Międzyszkolny Klub Sportowy, zrzeszający około 30-40 dzieci w wieku 10-17 lat. Wspólnie z Leszkiem Zajączkowskim szkolili młodzież, przed sezonem narciarskim była „sucha zaprawa” na Sali gimnastycznej, a w zimie obozy narciarskie i wyjazdy niedzielne do Szczyrku czy na Stożek. Większość tej młodzieży na zawodach zajmowała lokaty w czołówce i wielu z nich zostało bardzo dobrymi narciarzami: Agnieszka Wusatowska, Tomek Legaszewski, Jędrzej Jędrzejowski, Ewa Mazanowska, Marek Zajączkowski, Kasia Lisowska, Alicja Bojanowska, Marek Masłyk, Piotr Boroń.

Członkowie GKN brali udział w Tatrzańskich Rajdach PTTK (prof. Józef Szarawara, Jurek Kubisz), oraz sami organizowali co roku prywatne wieloosobowe Rajdy w Tatrach Słowackich (Tadeusz Celewicz).

Od roku…….. członkowie Klubu Wysokogórskiego (Andrzej Popowicz i Adam Zyzak) organizowali przez kolejne 25 lat prywatny, nieoficjalny bieg zjazdowy (tzw. Złoty Kask), w których brali udział narciarze gliwiccy: m.in. Jan Bagsik, Janusz Baranek, Julek Kubowicz, Janusz Lisowski, Kasia Lisowska. Zawody odbywały się w pierwszą niedzielę po św. Józefie, czyli w marcu; warunki śniegowe bywały wówczas różne. Data zawodów nawiązywała do imienia śp. Józefa Dunata, zamieszkującego ongiś drewniany dom na Dolinach, który był życzliwy narciarzom i często ich gościł. Również po jego śmierci uczestnicy zawodów o Złoty Kask przez wiele lat nocowali w jego domu (głównie na strychu wypełnionym sianem). Trasa zawodów biegła trasą FIS ze Skrzycznego – start był na wieży startowej, a meta poniżej Piekiełka. Sposób dotarcia do mety był dowolny, dlatego w latach, gdy brakowało śniegu, zapobiegliwi ukrywali w przeddzień, w lesie obok trasy buty na zmianę i np. od połowy Dolin do mety docierali biegiem. Zawody zaczynały się ok. 6.00 i kończyły się, zanim ruszyły wyciągi i pojawiała się obsługa ośrodka narciarskiego broniąca zwykłym narciarzom wstępu na trasę FIS-owską (była to jedyna wówczas dobrze przygotowana trasa, zarezerwowana wyłącznie dla zawodników). W latach 90-tych była próba reaktywacji tych zawodów, odbyły się one dwu- lub trzykrotnie, pod nazwą Memoriał im. Adama Bilczewskiego (kierownik kilku śląskich wypraw w Himalaje w latach 70-80-tych.).

W latach późniejszych narciarzy gliwickich były już niezliczone rzesze, a szczególnie po oddaniu ludziom paszportów i otwarciu granic narciarstwo zaczęto uprawiać bardziej prywatnie, w małych grupkach rodzinnych, czy koleżeńskich i w mniej zorganizowany sposób.

Dodaj komentarz