Grupa gliwickich instruktorów pojechała do Austrii…
Początki Karwingu
Był to jeden z najważniejszych tygodni w historii gliwickiego narciarstwa.
Nawet TELEEKSPRESS, uznając wagę wydarzenia, zamieścił krótki filmik z naszego wyjazdu. Informacja zaczynała się od słów: “Grupa gliwickich instruktorów pojechała do Austrii, aby pod okiem austriackich instruktorów poznać tajniki nowej techniki jazdy na nartach”.
Rok 1998 – szkoła narciarska SPORT CENTER Marka Żurawieckiego w pełnym rozkwicie.
Słyszeliśmy, że coś nowego dzieje się w technice jazdy, ale bez szczegółów. Podobno trzeba poszerzyć stanie na nartach, podobno narty powinny być krótsze i mieć szersze dzioby i piętki, podobno…
Żuru postanawia problem rozwiązać i dzięki swoim kontaktom w Austrii organizuje ważny wyjazd: będziemy szkoleni przez Austriaka związanego z kadrą Austrii!!!
Pierwszy tydzień października, lodowiec Hintertux, piękna pogoda, lekki mróz, Alfred mówi “Gruess Gott” i ustawia nas w szeregu. My na długich gigantkach (Atomic, Beta Carv 22, 180-200 cm) Alfi na jakichś dziwadłach…. wielki chłop, a na nogach króciutkie (160) szerokie jak łopaty nieznane bliżej Stoekli. Wyglądał śmiesznie i do tego jak ruszył, nogi rozszerzył jakby miał kłopoty z równowagą! Ale na śniegu zostawił dwie równo odciśnięte kreseczki! Marzenie każdego, żadnego ześlizgu! I jaki promień skrętu!
SZOK!
Dla nas uczonych latami wąskiego śladu – czapka między kolana i jazda!- stanie na dolnej narcie! był to bardzo dziwny i nieelegancki widok.
No i zaczęło się. Mozolnie, godzina po godzinie, ciągłe ćwiczenia pod okiem zadowolonego ze swojej przewagi technicznej Austriaka. Nie było łatwo, w końcu lata „wąskiej” jazdy zrobiły swoje. Nie ukrywał swojego zadowolenia, że może pokazać jakimś tam Polakom, jak powinno się jeździć i mimo, że szkolona ekipa miała pojęcie o narciarstwie, to początki były trudne.
Alfi zdzierał sobie gardło ciągłym “Breite! Breite!” (szerzej,szerzej!!!), a nas cholera brała, że nie od razu potrafimy stłumić stare techniczne nawyki.
W pierwszych dniach postępy były powolne, choć nie u wszystkich. Żuru miał krótsze i taliowane narty, więc szło mu nieźle, ale największe postępy robiło młode pokolenie: „Stefi” Brońka ,Agnieszka Bernas i Michał Wójtowicz. Dzięki krótszemu narciarskiemu stażowi w opanowywaniu wąskiego śladu dzieciaki łapały nową technikę błyskawicznie. W trakcie jazdy za instruktorem (za Alfim) to one, jako najlepsze, jechały pierwsze, a dopiero za nimi takie tuzy narciarstwa akademickiego jak Stefan Brońka, czy „Ignac” Marek Ignarowicz.
Co prawda nasz polsko- austriacki pojedynek nie był rozgrywany fair, MY na gigantkach – ON na slalomkach, ale dyskomfort narastał. Do czasu.
Alfi widząc naszą mękę z wykonaniem prostej komendy “BREITE!” postanowił nas całkiem zdołować:
“Meine Kolegen” dzisiaj idziemy na PUKEL PISTE! ( trasę z muldami).
Dla Austriaka skuteczna jazda po muldach to absolutny top.
Pojechaliśmy na boczną część Lermstangi, specjalnie nie ratrakowaną i zamuldzoną dla tych najlepszych, którzy od czasu do czasu chcą pokazać sobie i światu jacy to są świetni.
Alfi zjechał pierwszy, nie rewelacyjnie, nie powiem, że nim biło, ale widoczny był brak komfortu. Po nim nasze młode pokolenie… wychowane już w czasach ratraków, więc ku widocznemu zadowoleniu Alfiego szło im słabo.
No i wtedy – Stefan, (albo Ignac ) pierwszy, a zanim cała reszta po kolei ruszyła z wielką przyjemności w dół. Muldy były niezłe, ale nie umywały się do Golgoty, czy Stożka z okresu świetności.
Każdy czuł bluesa i pokazaliśmy „kasztanowi” pełną radość z jazdy po muldach, jak na kurs doskonalenia narciarstwa przystało!!!
Alfi zdębiał, jego mina – BEZCENNA.
Odwrócił się i warknął: za mną!
Jasne, że nikt nawet nie zająknął się na temat naszego trudnego narciarskiego „dzieciństwa” na stokach nie tkniętych lemieszem ratraka.
W każdym razie nabrał do nas szacunku, tym bardziej, że po pierwszych trudnych dniach rozjeździliśmy się i nowa technika przestała być dla nas taka kuriozalna. Choć prawdę mówiąc Alfi był tak zaskoczony naszą swobodą na “pukel piscie”, że do końca uważał, że te nasze kłopoty z poszerzaniem śladu były udawane.
Jeszcze większego szacunku nabrał, jak na ustawionym gigancie szkolący nas austriacki kadrowicz od razu rozpoznał w Stefanie byłego zawodnika i zobaczył kilku innych, którzy tyczek się nie bali, tym bardziej, że nasze gigantki tu były całkiem na miejscu. O ile pamiętam, to giganta ustawił i przekazał kilka nieszablonowych uwag austriacki kadrowicz Christof Eberharter, brat szerzej znanego Stefana (pierwszy raz otarliśmy się o Puchar Świata , drugi raz jak Warecki –Atomic Polska, ściągnął Luca Alphanda i zorganizowaliśmy amatorskie zawody w Szczyrku: nagrodą był m.in. samochód!!!)
Marek Żurawiecki zadbał również o publicity. Załatwił ekipę filmową z TVP Katowice. Chłopaki piły, jak na artystów przystało, ale materiał skręcili i ukazał się w TVP1 o 17-tej!!!
OK – to była beletrystyka, a teraz parę słów o narciarstwie.
Ważnym aspektem wyjazdu było szkolenie z serwisowania nart, które na prośbę Żura, Alfi przeprowadził w swoim warsztacie. Przekazał nam wiedzę z „pierwszej ręki” serwismena czołowych wówczas narciarzy. Pokazał specjalistyczny sprzęt: imadła, zmywacze, pilniki kątowniki, taśmy, szczotki, kamienie, smary. Alfi przy nas rozpakował przesyłkę z USA(!): ręcznie wykonane prowadnice do pilnika do „odpuszczania” krawędzi w płaszczyźnie ślizgu o 0.5 i 1.0 st.
Teraz, to całe wyposażenie wydaje się oczywiste, ale wtedy to był jakiś kosmos. Wiedza dla nas bezcenna, a tym bardziej dla Żura, Pierwszego Serwismena Rzeczypospolitej.
Aspekt najważniejszy: skuteczne opanowanie nowej techniki jazdy na nowym „gatunku” nart.
Aby uświadomić sobie jaką rewolucją było wprowadzenie taliowanych nart i techniki karwingowej, trzeba przypomnieć, że zawodnicy z Pucharu Świata , w trakcie sezonu, zmieniali narty i technikę jazdy bo efekty były tak oszałamiające!!! Był to największy jakościowy skok w historii narciarstwa.
A więc i dla nas, dla ważnej części gliwickiego narciarstwa był ten tydzień przełomowym.
Rozpoczął się KARWING!!!
Wszelkie dotychczasowe zmiany w konstrukcji nart i w technice jazdy to były mozolnie przeprowadzane małymi kroczkami ewolucyjne poprawki. W tym alpejskim tygodniu zetknęliśmy się z prawdziwą rewolucją.
Technika karwingowa odmieniła narciarstwo. A my jako jedni z pierwszych w Polsce opanowaliśmy tę technikę i zaczęliśmy jej uczyć .
Uczestnicy:
Marek Żurawiecki – Żuru – Organizator – SPORT CENTER, Mistrz Polski Amatorów i Architektów
Stefan Brońka Mistrz Polski AKNów i Amatorów
Michał Brońka – Stefi Mistrz Polski Family Cup
Marek Ignarowicz – Ignac Mistrz Polski Family Cup
Marek Wójtowicz Mistrz Polski Family Cup
Michał Wójtowicz Mistrz Polski Family Cup
Marek Kuźmiński wiecznie Młody, w tej dziedzinie Mistrz
Wojtek Łaszcz Mistrz Gliwic
Adam Łaszcz Mistrz Gliwic szkół średnich
Agnieszka Bernas Mistrzyni Winter Cup AZS
Piotr Bernas wice Mistrz Polski Family Cup -„rodzinny”
Aleksander Rabenel Mistrz Tenisa
Marek Masłyk Mistrz w swojej konkurencji
Zbyszek Skrzypczyński Mistrz Dolnego Śląska
Marek Skrzypczyński Mistrz Polski Amatorów
Staszek Dyakowski Mistrz nestor gliwickiego narciarstwa
(na pewno pełnej listy nie udało nam się odtworzyć, ale i tak widać, że nie byli to przypadkowi faceci)
Marek Żurawiecki kontynuował pomysł i razem z Alfim przeszkolili jeszcze później kilkadziesiąt osób z całej Polski.
Jako ciekawostkę dodam, że na kursach instruktorskich nasze dzieci były proszone przez instruktorów wykładowców z PZNu o pokazanie innym (i sobie) JAK TO WYGLĄDA.
Rewolucja się zaczęła i trwa do dzisiaj. Dzięki inżynierii materiałowej narty mogły uzyskać głębokie taliowanie przy zachowaniu wysokiej odporności na skręcanie poprzeczne. Rozpoczęła się dzika przyjemność z jazdy na krawędziach, narty się skróciły i stały się łatwe w prowadzeniu. Rzesze miłośników rekreacji uzyskały szeroki dostęp do przyjemności jakie daje narciarstwo.
Narciarskie Gliwice stały częścią tego przełomu.
Tak to zapamiętałem,
PIOTR BERNAS
Pamięci użyczyli:
Stefan Brońka
Marek Żurawiecki